— Ach! co za piękny chłopiec... a jak dobrze zbudowany, jak dobrze wygląda... Tęgi zuch!...
Garbuska, ciągle stojąc w kącie izby, cieszyła się ze szczęścia Agrykoli; ale obawiała się, aby jej obecność, dotąd niepostrzeżona, nie była uważana za natrętną.
Chciałaby oddalić się, nie będąc widziana; ale nie mogła. Dagobert i Agrykola zasłaniali sobą drzwi; pozostała więc, nie mogąc oderwać oczu od ślicznych twarzyczek Róży i Blanki. Nic w świecie piękniejszego nie widziała, a nadzwyczajne podobieństwo obu dziewczyn powiększało jeszcze jej podziw; skoro wreszcie ich skromne ubiory żałobne zdawały się znamionować ich ubóstwo, Garbuska mimowoli uczuła dla nich jeszcze większą sympatję.
— Kochane dzieci! zimno im, drobne ich rączki zgrabiały, a, jak na nieszczęście, ogień w piecu wygasł — mówiła Franciszka.
I usiłowała w swoich dłoniach rozgrzać ręce sierot, kiedy tymczasem Dagobert i syn rozpływali się w uczuciach tak dawno tłumionego przywiązania.
Skoro tylko Franciszka wymówiła, że ogień zgasł w piecu, Garbuska, chcąc się przysłużyć i pokazać, że niedaremną tu jest jej obecność, pobiegła do alkierza, gdzie leżały węgle i drzewo, przyniosła kilka kawałków, uklękła przy piecyku z lanego żelaza i, znalazłszy kilka żarzących się węgielków w popiele, roznieciła ogień, który niebawem z hukiem się rozpalił; potem, nalawszy wody do imbryczka, postawiła go na piecu, przewidując, że będzie potrzebny jaki ciepły napój dla panienek.
Garbuska zajmowała się tem wszystkiem tak zręcznie i cicho, a przytem, co jest bardzo naturalne, tak mało zważano na nią podczas tych uniesień radości rodzinnej, iż Franciszka, cała zajęta Różą i Blanką, wtedy dopiero obejrzała się na płonący w piecu ogień, gdy czuć się dało od niego w izbie ciepło i woda zaczęła się z szumem gotować.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/287
Ta strona została skorygowana.