Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/292

Ta strona została skorygowana.

nim Róża i Blanka obudzą się, przyjdę do ciebie i pomówimy z sobą, aby Agrykola miał wolną chwilę do spania.
Wtem mocno zapukano we drzwi.
— To pewno dobra Garbuska przychodzi zapytać, czy jej nie potrzebujemy — odezwał się Agrykola.
— Ale zdaje mi się, że ona tu była, gdy mój mąż przybył — odpowiedziała Franciszka.
— Słusznie mówisz, matko, biedne dziewczynisko, nikt nie widział, gdy wyszła, żeby się nie naprzykrzać... ona jest tak wyrozumiałą... Ale to nie ona tak mocno puka.
— A zobacz, Agrykolo, kto tam jest — rzekła Franciszka.
Zanim kowali zdążył dojść do drzwi, już się one otworzyły i mężczyzna, porządnie ubrany, poważny, wszedł, postąpił kilka kroków, obejrzał się wkoło i na chwilę zatrzymał wzrok na Róży i Blance.
— Pozwól pan sobie powiedzieć — rzekł doń Agrykola, — że, zapukawszy... mogłeś zatrzymać się, ażeby ci odpowiedziano: proszę!... Ale czego pan żądasz?
— Przepraszam pana — odrzekł bardzo uprzejmie ów jegomość, nader wolno mówiąc, dlatego może, aby zyskać na czasie i dłużej być w izbie, — stokrotnie pana przepraszam... żałuję mojej pomyłki... zawstydza mnie to, że...
— Mniejsza o to — rzekł kowal niecierpliwie — czego pan chcesz?
— Czy nie tu... mieszka panna Saliveau, wyrobnica, garbata?
— Nie, panie, to na górze — odrzekł Agrykola.
— Och! serdecznie przepraszam pana za moją pomyłkę, przepraszam... Myślałem, że wchodzę do tej młodej szwaczki, której mam powierzyć robotę od pewnej osoby..
— Ależ to, panie, już bardzo późno — rzekł zdziwiony Agrykola — my znamy wszyscy tę młodą osobę; przyjdź pan jutro, dziś się z nią nie zobaczysz, bo już śpi...
— A to raz jeszcze proszę wybaczyć mi...