W godzinę po tych różnych scenach najgłębsza cisza zapanowała w domu przy ulicy Brise-Miche.
Migające się światełko przez szyby szklanych drzwi świadczyło, że Garbuska nie spała jeszcze, gdyż do tego posępnego kącika temi tylko drzwiami dostać się mogło dzienne światło, a drzwi otwierały się na wąskie, ciemne przejście pod dachem.
Stare łóżko, nędzny stół, stary kuferek i stołek, tak zapełniały to mieszkanie, iż dwie osoby nie miały gdzie usiąść, jeżeli jedna z nich nie usiadła na łóżku.
Pyszny kwiat, który Garbuska dostała od Agrykoli, włożony do szklanki z wodą, postawiony był na stole, założonym bielizną i napełniał przyjemną wonią całą tę nędzną izdebkę, której posiwiałe od wilgoci ściany słabo oświetlała cieniutka świeczka.
Garbuska w ubraniu siedziała na łóżku. Na twarzy jej widać było niepokój, oczy miała zroszone łzami, oparłszy się ręką na poduszce, nachyliła głowę ku drzwiom, przysłuchując się z niecierpliwością i spodziewając się lada chwila usłyszeć Agrykolę.
Serce dziewczyny biło gwałtownie; twarz jej, zawsze blada, nieco zarumieniła się tak mocno była wzruszona.
Czasami spoglądała z przestrachem na list, który trzymała w ręku; list ten odebrał z poczty i położył na stole
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/295
Ta strona została skorygowana.
V.
AGRYKOLA I GARBUSKA.