Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/296

Ta strona została skorygowana.

odźwierny-farbiarz, kiedy Garbuska znajdowała się u Franciszki w czasie przybycia Dagoberta.
Po kilku chwilach dziewczyna usłyszała, jak pocichu otworzyły się drzwi, niedaleko od jej izdebki.
— Nareszcie... idzie! — zawołała.
Istotnie wszedł Agrykola.
— Czekałem, aż uśnie mój ojciec — rzekł pocichu kowal, na którego obliczu widać było więcej ciekawości, niż obawy — cóż to jest, moja droga? dlaczego twarz twoja tak zmieniona... płaczesz? cóż to za niebezpieczeństwo, o którem chcesz powiedzieć?
— Zobacz... czytaj — odrzekła drżącym głosem Garbuska, podając śpiesznie otwarty list.
Agrykola zbliżył się do świecy i czytał co następuje
„Osoba, nie mogąca dać się poznać, której jednak wiadomo, jak obchodzi cię Agrykola Baudoin, uprzedza cię, że ten poczciwy młodzieniec będzie jutro aresztowany...“
— Ja!... — zawołał Agrykola, patrząc zdumiony na dziewczynę. — Cóż to ma znaczyć?
— Czytaj dalej — rzekła żywo dziewczyna, składając ręce.
Agrykola czytał, nie chcąc wierzyć swym oczom:
„Jego śpiewka o Dobrych robotnikach została zaskarżona; znaleziono kilka jej egzemplarzy między papierami tajemnego stowarzyszenia, którego przywódcy zostali już uwięzieni, wskutek spisku przy ulicy des Prouvaires...
— Niestety — rzekła dziewczyna, łzami zalana — teraz rozumiem wszystko. Ów człowiek co to wieczorem podsłuchiwał, jak mówił farbiarz... zapewno śledził ciebie.
— Ależ to oskarżenie jest niedorzeczne!... — zawołał Agrykola — nie martw się, moja Garbusko. Ja się nie wdaję w politykę... w mojej śpiewce niema nic nagannego... Czy ja temu winien, że ją znaleziono między papierami jakiegoś tajemnego stowarzyszenia...
I z pogardą rzucił list na stół.