Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/312

Ta strona została skorygowana.

— O! tak, ty wiesz, że spotkać cię może śmierć prawie pewna, i idziesz sam z krucyfiksem w ręku, dla opowiadania chrześcijańskiej miłości bliźniego między dzikimi; oni chwytają ciebie, męczą ma torturach, a ty oczekujesz śmierci bez skargi, bez okazania nienawiści, bez gniewu ani zemsty... z wyrazem przebaczenia na ustach... z uśmiechem.... I to pośród lasów, sam jeden, bez żadnej nadziei ocalenia; i jeszcze ukrywasz rany pod tą czarną suknią... Zaiste, słusznie mówi ojciec, że ty jesteś najmężniejszy...
— A co więcej — dodał Dagobert — on za to nie spodziewa się nagrody, bo, jak wiesz, mój synu, ran jego nie okryje nigdy szata biskupia.
— Nie jestem ja tak bezinteresowny, jak się wydaję — odezwał się Gabrjel do Dagoberta z miłym uśmiechem — jeżeli będę godzien, wielka czeka mnie nagroda na tamtym świecie.
— No, to co innego... ale krzyżyk tak dobrze wydałby się na twojej sutannie, jak na moim mundurze.
— U was nie nagradzają prostych księży — rzekł kowal — nie dla nich są biskupstwa; a jednakże, kochany ojcze, gdybyć wiedział, ile to jest cnoty skromnej i męstwa nieznanego w tej klasie, którą u nas we Francji nazywają niższem duchowieństwem... między owymi skromny sługami ołtarza po parafjach! Nieprawdaż, Gabrjelu?... Nie zaprzeczysz mi, a napewno będziesz tego zdania, mój bracie, gdyż, jak mawiałeś, całem twojem życzeniem było mieć małe probostwo na wsi, tam bowiem zdziałać można wiele dobrego...
— Moje życzenie zawsze jest jednakie — rzekł smętnie Gabrjel — lecz na nieszczęście...
Potem, jakgdyby oddalić chciał od siebie niemiłe myśli i skierować rozmowę na inny przedmiot, zrekł, zwracając się do Dagoberta:
— Wierz mi, bądź dla siebie sprawiedliwszym, nie poniżaj swej odwagi zbytniej podwyższeniem mojej... odwa-