panna Adrjanna powróciła... Ach, mój Boże! cóż się dzieje... cóż powie księżna pani. Oj! przeczucia nie myliły jej... do czego to doprowadziła słabość dla dziwactw siostrzenicy; to szkaradnie... tak szkaradnie, iż lubo własnemi oczyma widziałam, jednak jeszcze nie mogę uwierzyć..
— Ponieważ pani tak mówisz, zmuszoną jestem zaprowadzić cię do panny Adrjanny, abyś się przekonała na własne oczy, że ci się przewidziało.
— Mądra jesteś, moja kochana, ale nie mędrsza ode mnie... Chcesz, abym teraz poszła... wierzę temu... w tej chwili pewną jesteś, że zastanę pannę Adrjannę w domu...
— Ależ, pani Grivois, zapewniam cię...
— To ci tylko powiem, że ani ty, ani Floryna, ani Hebe dwudziestu czterech godzin tu nie zabawicie; księżna pani położy koniec tak brzydkiemu zgorszeniu; idę natychmiast powiedzieć jej, co się tu dzieje. Wychodzi w nocy, o! zgrozo!... powracać o ósmej godzinie rano... to niesłychana rzecz... gdybym na własne oczy nie widziała, nigdybym nie uwierzyła.
Zresztą, nastąpić to musiało... nikogo nie zdziwi. Nie...pewno nie... i wszyscy, którym opowiem to szkaradzieństwo, odpowiedzą mi pewno: To nic dziwnego. Jakie to zmartwienie dla mej biednej pani, jaki to dla niej cios okropny!
I pani Grivois spiesznie wróciła do pałacu, a za nią mops, który, równie jak ona, wydawał się zagniewany.
Zgrabna, lekka Żorżetta pobiegła także do pawilonu, aby uprzedzić Adrjannę Cardoville, że pani Grivois widziała ją, Ukradkiem wracającą małemi drzwiczkami.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/340
Ta strona została skorygowana.