Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/373

Ta strona została skorygowana.

żywego, zażądał zadośćuczynienia... przeciwnik odrzekł mu:
— Postaraj się o dwóch sekundantów, a ja ci stanę do pojedynku.
Nieszczęśliwy nie mógł znaleźć ani jednego... Nakoniec, od wszystkich opuszczony, nie mogąc pojąć przyczyny, ubolewając nad losem tej, która z jego winy zginęła, wpadł w rozpacz ze smutku, dostał pomieszania zmysłów i... odebrał sobie życie...
W dzień jego śmierci pani Saint-Dizier powiedziała, że po tak haniebnem życiu, takiego spodziewać się było trzeba końca; że ten, co tak długo czynił sobie igraszkę z praw boskich i ludzkich, musiał zakończyć życie ostatnią zbrodnią... samobójstwem!... a przyjaciele pani Saint-Dizier powtarzali i roznosili te straszne jej słowa z miną skruchy, pokory i przekonania.
Niedosyć na tem; księżna umiała nietylko karać, ale i nagradzać.
Zauważono też wkrótce, że wszyscy, należący do towarzystwa pani Saint-Dizier, nadzwyczaj szybko dochodzili do znaczenia. Młodzieńcy cnotliwi dostawali za żony bogate panny z instytutu de Sacra Coeur, które właśnie przygotowano dla nich.
Biedne dziewczęta zapóźno poznawały, jakimi ich obdarzano mężami; gorzkiemi łzami przypłacały częstokroć zwodniczą łaskę przypuszczenia ich do towarzystwa owych obłudnych, fałszywych ludzi, między którymi były obce, bez opieki.
W salonach pani Saint-Dizier rozdawano rangi, stamtąd wychodzili prefekci, dowódcy pułków, poborcy generalni, deputowani, akademicy, biskupi, parowie, od których wymagano przedewszystkiem, aby poufnie porozumiewali się z księdzem d’Aigrigny, co do różnych przedmiotów, podług jego wyboru, co dla nich zresztą było przyjemną rozrywką, gdyż ksiądz margrabia był człowie-