— A więc — odrzekł d’Aigrigny — przyznajesz pani, że wszystkie czyny, które przytoczyła księżna, są prawdziwe?
— Tak, niema wątpliwości, i zwyczajem moim jest żyć tak otwarcie, iż to pytanie jest wcale niepotrzebne.
— A więc rzecz skończona — rzekł d’Aigrigny, zwracając mowę do doktora i do barona.
— Żadnej nie ulega wątpliwości; własne zeznanie ważniejsze jest nad wszelkie dowody, — odrzekł baron stanowczym tonem.
— Ależ, moja ciotko, czy mogłabym dowiedzieć się, do czego zmierza ten tak długi wstęp?
— Ten długi wstęp, moja panno — odrzekła księżna z powagą — posłużyć ma ku wyjaśnieniu przeszłości i do uzasadnienia przyszłości.
— Czy będziesz lubiła, czy będziesz szanowała moje rozkazy, o to mniejsza, moja panno — ciągnęła księżna krótko i ostrym tonem — wszelako winnaś od dziś dnia, od tej chwili, ulegać zupełnie, ślepo, mej woli, słowem, nic nie uczynić bez mego pozwolenia; tak chcę i tak będzie...
Adrjanna najprzód wlepiła oczy w ciotkę, potem śmiać się zaczęła bardzo.
Margrabia i baron z gniewem wzruszyli ramionami. Doktór wzniósł oczy w niebo i załamał ręce z politowaniem.
— Panno Cardoville, tak głośne śmiechy niebardzo przystoją — rzekł pan d’Aigrigny — słowa jej ciotki są poważne, nader poważne, i należałoby przyjąć je inaczej.
— Przebóg, mości książę — odrzekła Adrjanna — a któż temu winien, że ja muszę śmiać się tak głośno. Jak mam zachować zimną krew, kiedy słyszę, jak ciotka mówi o ślepem poddaniu się jej rozkazom?... Azali motyl, przywykły bujać po otwartem powietrzu... igrać pod gołem niebem, zdolny jest żyć w jamie kreta?...
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/403
Ta strona została skorygowana.