Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/407

Ta strona została skorygowana.

bardzo dowcipne... czy nie dlatego, że pan Tripeaud uważa mój majątek za swój własny?...
— Ależ, moja panno!... — zawołał baron.
— Zaraz, pani — rzekła Adrjanna do swej ciotki, nie odpowiadając baronowi — ponieważ zdarza się sposobność, żądać więc będę objaśnień co do części mego majątku, którą, jak mi się zdaje, ukrywano dotąd przede mną...
Na te słowa margrabia d‘Aigrigny i księżna struchleli. Oboje spojrzeli na siebie niespokojnem okiem.
Adrjanna nie spostrzegła tego i mówiła dalej:
— Lecz żeby raz położyć kres wymaganiom pani, oto ostatnie moje słowo: Będę żyła, jak mi się spodoba... Gdybym była mężczyzną, nie narzucanoby mi, w moim wieku, tak przykrej, poniżającej opieki za to, iż żyję uczciwie, niezależnie, szlachetnie, w oczach wszystkich.
— To nierozsądne, to niedorzeczne! — zawołała księżna — jest to posuwać zepsucie, zapomnienie wszelkiego wstydu aż do ostatecznych granic, chcąc żyć w takich warunkach!
— To niezależne życie — wtrącił oschle margrabia — jakie zamierzasz prowadzić, wbrew wszelkiemu rozsądkowi, miałoby na przyszłość najzgubniejsze skutki, gdy krewni zechcą cię wydać za mąż.
— Oszczędzę tej troski moim krewnym, jeśli zechcę pójść za mąż... sama się wydam... co nie jest nierozsądnem, jak mniemam... Obawiacie się, aby mój niezależny sposób życia nie odstręczał konkurentów. Ja zaś pragnę nadewszystko przestraszyć ich, dać im najgorsze o sobie wyobrażenie, a niema lepszego sposobu, jak pokazać, że się żyje tak, jak oni żyją... Dlatego też wiele liczę na moje dziwactwa, na moją płochość, na moje ukochane wady, że dzięki nim uchronię się od wszelkich nudnych natarczywości.
— W tym względzie, Adrjanno, będziesz zupełnie zadowolona — odezwała się księżna Saint-Dizier — jeśli