Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/409

Ta strona została skorygowana.

— Co to znaczy? — rzekła pani Saint-Dizier, coraz bardziej zdziwiona.
— To znaczy, pani, że chcę tu ofiarować gościnę młodemu księciu indyjskiemu, mojemu krewnemu po matce; przybędzie za dwa lub trzy dni, i chcę, aby zastał mieszkanie, gotowe na jego przyjęcie.
— Wybornie! — zawołała księżna — nie mogę wzbronić ci najniedorzeczniejszych fantazji... Po takim wstępie domyślać się można z pewnością, że nie zatrzymasz się na tak pięknej drodze. Czy to już wszystko?
— Jeszcze nie wszystko, pani, dziś właśnie zrana dowiedziałam się, że dwie moje krewne również po matce... dwie biedne piętnastoletnie panienki... sieroty.. córki marszałka Simon przybyły wczoraj z dalekiej podróży i znajdują się u żony poczciwego żołnierza, który z głębi północnej Azji przyprowadził je do Francji.
Na te słowa Adrjanny margrabia d‘Aigrigny i księżna zadrżeli nagle i spojrzeli na siebie z przestrachem, gdyż nie spodziewali się, aby panna Cardoville tak prędko dowiedziała się o przybyciu córek marszałka Simon; ta wiadomość była dla nich piorunująca.
— Dziwicie się zapewne, że ja tak dobrze jestem powiadomioną — rzekła Adrjanna — tymczasem, spodziewam się, że niebawem jeszcze bardziej was zadziwię... lecz co do córek marszałka Simon, pojmujesz pani, niepodobna mi pozostawiać ich u biednych ludzi, u których chwilowo znalazły schronienie; udam się więc po nie, aby je umieścić w tym drugim apartamencie na dole... wraz z żoną żołnierza, która będzie dla nich wyborną piastunką.
Na te słowa margrabia d’Aigrigny i baron spojrzeli po sobie, a ten ostatni zawołał:
— Niema wątpliwości... w głowie jej się pomieszało!
Adrjanna dodała, jakby nie zwracając uwagi na szorstkie odezwanie się barona:
— Marszałek Simon niezawodnie lada chwila przy-