nostajną... To, czego szukają gdzieindziej, znajdziecie w sobie samych... ponieważ macie jedno serce“... dodał.
— Jakżeśmy szczęśliwe, że pamiętamy wszystkie jego słowa! siostro moja.
— My jesteśmy tak uważne... ot!... jak ty go słuchasz, zdaje mi się, że sama słucham, moje lube zwierciadełko? — rzekła Rózia, śmiejąc się i całując siostrę w czoło.
— A kiedy mówi, twoje oczy, a raczej nasze oczy są duże, otwarte, usta poruszają się, jak gdybyśmy powtarzały pocichu każde jego słowo... Nie dziw więc, że nic nie zapominamy z tego, co on mówi.
— A to, co mówi, jest tak piękne, tak szlachetne, tak wspaniałe.
— A przytem, nieprawdaż siostro moja, w miarę jak mówi, ileż dobrych myśli w nas się rodzi! Bylebyśmy tylko zawsze pamiętały o nich...
— Bądź spokojna utkwią one w naszem sercu, jak małe ptaszyny w gniazdeczku; wynajdziemy je, kiedy będzie potrzeba.
— Czy wiesz, Róziu, że to wielkie szczęście, że on kocha nas obie razem.
— Nie mógłby inaczej uczynić, bo obie mamy jedno tylko serce.
— Jak można kochać Rózię, nie kochając Blanki?
— Cóżby się stało z biedną opuszczoną?
— A potem, bardzo trudno byłoby mu wybierać! Tak jesteśmy do siebie podobne.
— Żeby więc oszczędzić sobie kłopotu — rzekła Rózia, śmiejąc się — wybrał nas obie...
— Czyliż tak nie lepiej? on jeden nas kocha... my dwie jego lubimy...
— Byleby tylko nie opuszczał nas aż do Paryża.
— I żebyśmy w Paryżu... także go widywały...
— Nadewszystko w Paryżu... dobrze będzie mieć go
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/41
Ta strona została skorygowana.