myśli, jak szydzić z tego, co jest haniebne i niedorzeczne — odrzekła Adrjanna, a łzy stanęły w jej oczach na myśl o wielkim niepokoju w domu uwięzionego Ągrykoli; włożywszy kapelusz na głowę i zawiązawszy wstążki, zwróciła się do doktora:
— Panie Baleinier, tylko co obiecywałeś mi protekcję u ministra...
— Tak, pani... i z prawdziwą przyjemnością będę u niego pośrednikiem dla pani.
— Bądźże tak dobry i zawieź mnie do ministra... Gdy zostanę mu przez pana przedstawioną, nie odmówi mi łaski, a raczej sprawiedliwości, o którą go zamierzam prosić.
— Jakto! — wykrzyknęła księżna — poważasz się, moja panno, bez mego pozwolenia, i to po tem, co zaszło?... Ależ to niesłychana zuchwałość!
— Ubolewać można nad tem — dodał baron Tripeaud — ale teraz można się spodziewać wszystkiego.
W chwili gdy Adrjanna pytała doktora, czy ma swój powóz, d’Aigrigny zadrżał...
Promień niespodziewanej radości zabłysnął mu w oczach i ledwo powściągnąć mógł gwałtowne wzruszenie, gdy szybko i nieznacznie rzuciwszy okiem na doktora, poznał z jego poruszeń powiek i skinienia głowy, że go rozumie i z nim się zgadza.
Dlatego, gdy księżna, odzywając się z gniewem do siostrzenicy, rzekła:
— Zakazuję ci oddalać się stąd.
Margrabia odezwał się do księżny ze szczególną intonacją głosu:
— A ja sądzę, że można powierzyć pannę Adrjannę opiece pana doktora.
D’Aigrigny wymówił te słowa: opiece pana doktora, w sposób znaczący, co też księżna zrozumiała, spojrzała kolejno na doktora i na margrabiego, a twarz jej wypogodziła się.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/423
Ta strona została skorygowana.