część potrzebnego światła, zawieszoną była daleko wyżej, niż to zwykle bywa.
Adrjanna, widząc to mieszkanie, nazbyt skromne jak dla ministra, lubo żadnego nie miała podejrzenia, nie mogła przecież powściągnąć zdziwienia, i zatrzymała się chwilę u progu.
Baleinier, prowadzący ją pod ramię, odgadł przyczynę jej zdziwienia i rzekł z uśmiechem:
— Mieszkanie to wydaje się pani dosyć ubogiem jak na ministra, nieprawdaż? Ale gdybyś pani wiedziała, co to jest oszczędność konstytucyjna! Wreszcie zobaczysz pani, że i sam minister nie wygląda na znakomitego człowieka... równie nie okazały, jak jego meble... Ale racz pani zaczekać chwilkę... pójdę uprzedzić ministra i oznajmić mu...
Zaraz powrócę.
I, usuwając ramię z pod ręki Adrjanny, która mimowolnie tuliła się do niego, otworzył małe boczne drzwi i znikł.
Panna de Cardoville pozostała sama.
Lubo nie mogła wytłomaczyć sobie przykrego wrażenia, wzdrygnęła się jednak na widok dużego, zimnego, z gołemi ścianami pokoju i z oknami bez firanek; potem, powoli spostrzegając w jego umeblowaniu wiele osobliwości, które zrazu nie wpadły jej w oko, uczuła niewymowny niepokój...
Zbliżywszy się do komina, na którym wygasł ogień, spostrzegła z wielkiem zdziwieniem kratę żelazną, otaczającą komin, i szczypce oraz łopatkę, przykute na łańcuszkach.
Dosyć już zdziwiona tą osobliwością, chciała przysunąć do siebie krzesło stojące przy ścianie.
Krzesła ruszyć nie było można.
Wtedy spostrzegła, że poręcz tego, jak i innych krzeseł, przymocowana była żelaznymi haczykami do ściany.
Nie mogła wstrzymać się od śmiechu i pomyślała sobie:
— Czyż obawiają się, ażeby minister nie zabrał z sobą mebli, gdy się będzie wyprowadzał?
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/436
Ta strona została skorygowana.