Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/440

Ta strona została skorygowana.

ki, ale — brudno i niedbale; na wierzchu odzieży miały wielkie niebieskie fartuchy, które u szyi kolisto wycięte sięgały aż do stóp.
Jedna, trzymająca lampę w ręku, miała szeroką, czerwoną, połyskującą twarz, duży pokryty krostami nos, małe, bure oczy i włosy koloru pakuł, rozczochrane, pokryte białym, ale brudnym czepkiem. Druga była chuda, koścista, miała na głowie żałobny czepek, z pod którego ledwie widać było długą, o trupiej cerze twarz, pokrytą dziobatą skórą koloru pergaminu; szczególny wyraz nadawały twarzu duże czarne brwi i siwawy gęsty meszek, pokrywający wierzchnią wargę. Ta trzymała w ręku jakąś odzież z szarego płótna, osobliwego kroju.
Obie weszły pocichu małemi drzwiczkami w chwili, kiedy Adrjanna, trzymając się kraty, wzywała ratunku.
Skinieniem pokazały sobie młodą dziwicę i, kiedy jedna stawiała lampę na kominie, druga (w żałobnym czepku), zbliżywszy się do okna, oparła długą, kościstą rękę na ramieniu panny de Cardoville.
Adrjanna, nagle się obracając, krzyknęła znów ze strachu, na widok tej przerażającej postaci.
Gdy pierwsze wrażenie trwogi przeminęło, Adrjanna prawie się już uspokoiła; jakkolwiek odrażającą była ta kobieta, przynajmniej można było do niej przemówić, zawołała więc żywo zmieszanym głosem:
— Gdzie jest pan Baleinier?
Kobiety spojrzały na siebie, skinęły jedna na drugą i nie odpowiedziały.
— Pytam panią — powtórzyła Adrjanna — gdzie jest doktór Baleinier, który mnie tu przywiózł... chcę się widzieć z nim natychmiast...
— Odjechał — odpowiedziała tłusta kobieta.
— Odjechał!... — zawołała Adrjanna — odjechał beze mnie... Cóż to znaczy?
Potem, nieco się zastanowiswzy, dodała:
— Sprowadźcie mi powóz.