Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

nogami piętnastoletniemi, niosąc swoje łóżko na plecach, to jest siennik, który położyłem u waszych drzwi, jak zwykle...
— Mój Boże! jakieśmy płoche, siostro, że nie pomyślałyśmy o tem! — rzekła Rózia, spojrzawszy na Blankę.
I obie te śliczne twarzyczki odzyskały świeży rumieniec. Tymczasem pies, ciągle stojąc u okna, nie przestawał szczekać.
— Czego Ponury tak szczeka w tamtę stronę, moje dzieci? — zapytał żołnierz.
— Nie wiemy... ktoś wybił szybę w oknie, i to nas z początku tak przestraszyło.
Nie odpowiedziawszy ani słowa, Dagobert podbiegł ku oknu, otworzył prędko i wychylił się.
Noc była ciemna, nic nie widział.
Słucha... nic nie słyszał, tylko szum wiatru.
— Ponury! — zawołał na psa, pokazując mu okno... — skocz no tu mój stary i szukaj!
Śmiały pies skoczył rączo i zniknął za oknem.
Dagobert, wychyliwszy się, pobudzał swego psa głosem i gestem.
— Szukaj, mój stary, szukaj... Jeśli tam kto jest, rzuć się na niego, dobre masz zęby... i nie puszczaj, póki nie przyjdę.
Ale Ponury nie znalazł nikogo, słychać było jak biegał tu i owdzie szukając śladu w różnych stronach, skomląc niekiedy przytłumionym głosem, jak pies tropiący zwierzynę.
— Niema więc nikogo, mój tęgi psie, bo gdyby był ktokolwiek, jużbyś go chwycił za gardło... Potem zwracając się do dziewcząt, które z niepokojem patrzyły na niego, zapytał:
— Jakim sposobem szyby te zostały wybite? Czy uważałyście na to, moje dzieci?
— Nie, Dagobercie, rozmawiając z sobą, usłyszały-