Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/452

Ta strona została skorygowana.

przerażała ją sto razy więcej, aniżeli jawna nienawiść księżny Saint-Dizier... Wreszcie ta bezczelna obłuda wydawała się jej tak szkaradną, iż prawie nie mogła w nią uwierzyć. Adrjanna tak mało znała sztukę ukrywania uczuć, iż doktór, biegły i głęboki fizjognomista, spostrzegł odrazu wrażenie, jakie na niej sprawiła jego mowa.
— Dobrze — pomyślał sobie — to wielki krok naprzód... po wzgardzie i gniewie nastąpił strach i trwoga... Wątpliwość już niedaleko... nie odejdę stąd, aż powie mi z uczuciem: powracaj prędko, mój kochany panie Baleinier.
Mówił więc dalej głosem smutnym, wzruszonym, jakby pochodzącym z głębi serca:
— Widzę... że jeszcze nie ufasz mi ciągle... że sądzisz, iż wszystko, co ci mówię, jest kłamstwem, oszustwem, obłudą, nienawiścią, nieprawdaż?... Ciebie miałbym nienawidzieć... ja... ja... a za cóż?... przez Boga żywego! cóżeś mi zawiniła? albo jakibym mógł mieć interes w tem, abym cię nienawidził?... Pani, która chorujesz, iż tak powiem, na zbytek pięknych przymiotów... Zważ, kochane dziecię... to źle... bardzo źle, i widzę, że umysł niepodległy okazać może tyle niesprawiedliwości i nietolerancji, jak najbardziej ograniczony. To mnie nie obraża... nie... to mnie martwi...
I tu doktór otarł ręką wilgotne oczy.
Niepodobna opisać akcentu głosu, spojrzenia, fizjognomji doktora Baleinier, gdy to mówił.
Słowem, czuł całą ohydę swego wiarołomstwa; ale wiedział również, że Adrjanna w istnienie takiego potwora nie jest zdolną uwierzyć; zdarzają się bowiem tak obmierzłe postępki, iż dusze prawe i nieskazitelne, przypuścić ich nawet nie mogą.
Adrjanna znajdowała się teraz w tak okrutnem położeniu, iż niepodobna przypuścić, aby doktór nie uczuł litości dla tej nieszczęsnej dziewicy; zaciągnięty oddawna obowiązek okazywania dla niej przywiązania, pokładana w nim zawsze przez nią ufność, stały się dla tego człowie-