jest dla mnie jakby córka... nie zastałam jej... jej łóżko nawet nie było rozebrane... Dokąd poszła tak rano, ona, co prawie nie wychodzi...
Róża i Blanka spojrzały na siebie z nowym niepokojem. Szczęściem, po dwukrotnem zapukaniu we drzwi, usłyszały głos Garbuski:
— Pani Franciszko, czy można wejść?
Róża, i Blanka z własnego natchnienia poskoczyły ku drzwiom i wprowadziły młodą szwaczkę.
Od wczorajszego dnia pruszył bezustannie wilgotny śnieg; perkalowa sukienka wyrobnicy i narzutka na głowę, wszystko to było przemoczone; białe jej ręce posiniały od zimna.
— Przebóg! co się z tobą dzieje? — zawołała Franciszka do wchodzącej.
— Przynoszę pani wiadomość o Ągrykoli... Nie widziałam go... ale wiem, gdzie jest — a spostrzegłszy, że Franciszka zbladła, dodała z pośpiechem: — uspokój się pani... zdrów jest i nic mu nie będzie.
Podczas chwilowego milczenia z powodu modlitwy Franciszki, obie siostry zbliżyły się do Garbuski i mówiły jej pocichu:
— Jakżeś zmokła!... musi ci być zimno... Obyś się tylko nie rozchorowała.
Garbuska, wrażliwsza, niż ktokolwiek inny, na najmniejszy dowód życzliwości, odpowiedziała:
— Dziękuję paniom, tak jestem wzruszona, iż wcale nie czuję zimna.
— A mój syn? — dopytywała się Franciszka, powstawszy od modlitwy — dlaczego nie wrócił na noc do domu?...
— Pani Franciszko, Agrykola jest zdrów; ale jeszcze przez jakiś czas... proszę nie lękać się.
— Ach! mój Boże!... tchu mi braknie... Cóż się stało?...
— Niestety!... jest aresztowany.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/465
Ta strona została skorygowana.