W kościele Saint-Merry odbywał się ubogi pogrzeb.
Przy skromnej trumnie sosnowej stał starzec z dzieckiem, oboje łzami zalani; w trumnie spoczywała córka starca, a matka dziecka.
Nareszcie wyniesiono trumnę.
Ksiądz Dubois, wysoki mężczyzna, z siwą głową, wyszedł z kościoła. Obok niego szedł przygarbiony człeczyna, w wyszarpanej odzieży.
— Ona ma być u was? — zapytał.
— Tak sądzę — odpowiedział Dubois.
— A więc za dwie lub trzy godziny czekać będę na dziewczęta w klasztorze Panny Marji.
— Postaram się przynajmniej dla zbawienia ich dusz — odrzekł ksiądz.
Tym starym, przygarbionym człowiekiem był Rodin, który stąd udał się do domu zdrowia, dla przekonania się, czy doktór Baleinier wykonał wiernie i dokładnie jego zlecenia.
Kiedy ksiądz przyszedł do domu, już nań tam czekała Franciszka. Dubois od dwudziestu lat był spowiednikiem żony Dagoberta i miał na nią nieograniczony wpływ.
— Ojcze wielebny, bardzo jestem rada, że mogę pomówić z wami i poradzić się. Mąż mój przyprowadził z dalekich krajów dwie młode sieroty... córki marszałka Simon... Wczoraj rano powiedziałam im, aby się pomo-
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/469
Ta strona została skorygowana.
III.
SPOWIEDNIK FRANCISZKI BAUDOIN..