Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/474

Ta strona została skorygowana.

sisz dla tak dobrej sprawy — dowodził zagniewany Dubois.
— Daruj, ojcze... daruj — rzekła Franciszka z bólem. — Pozwól mi jeszcze uczynić jedno pytanie, tylko jedno!... Gdy marszałek Simon przybędzie i będzie się upominał u mego męża o swe dzieci, cóż mu wtedy odpowiemy?
— Gdy marszałek Simon przybędzie do Paryża, jeśli mu to zostało dozwolonem... zamiast znaleść je biednemi pogankami, nawpół dzikiemi, zastanie dwie dziewice pobożne, skromne, dobrze wychowane, które miłe będą Bogu, będą mogły wzywać Jego miłosierdzia dla swego ojca, który też bardzo go potrzebuje, gdyż jest to wielki grzesznik...
Ksiądz Dubois był człowiekiem cnotliwym i uczciwym. Jako ślepe narzędzie Rodina, nie wiedział, w jakim celu kazano mu tak działać, ale mocno wierzył, że ocala dwie dusze od wiecznej zguby.
Zakon, do którego należał Rodin, zawsze miał w liczbie swych wspólników ludzi uczciwych, szlachetnych, którzy nic o tem nie wiedząc, służyli za narzędzie do nikczemnych intryg.
Franciszka oddawna już przywykła ulegać we wszystkiem woli spowiednika, nie potrafiła się oprzeć jego wymowie.
Pomyślawszy więc przez chwilę, rzekła:
— Niech się dzieje wola Boga, mój ojcze, uczynię tak, jak mi zalecasz.
— I Pan cię nagrodzi za to, że ucierpisz dla imienia Jego.
— Kiedy — mam przyprowadzić tu sieroty?
— Za godzinę, ja tymczasem napiszę list do przełożonej klasztoru i zostawię u mojej gospodyni. Ona sama zawiezie dziewczęta do klasztoru.