i w chwili, gdy farbiarz wyciągnął rękę do krawędzi drzwiczek powozu, mops zaczął wściekle ujadać i ugryzł go w palec.
— Ach! wielki Boże! — zawołała zmartwiona pani Grivois, — byle tylko nie było jakiej trucizny w farbie, którą pan masz na ręku... mój piesek jest tak delikatny...
Ojciec Loriot rzekł:
— Gdybyś pani nie była kobietą, co mi nakazuje pobłażanie dla jej mopsa, miałbym ochotę porwać go za ogon i w mgnieniu oka ufarbować na żółto.
— Mego psa farbować na żółto!... — krzyknęła pani Grivois, wysiadając z powozu z mopsem na ręku i mierząc ojca Loriot zagniewanym wzrokiem.
— Ależ powiedziałem pani, że pani Franciszka jeszcze nic wróciła — rzekł farbiarz.
— Zaczekam na nią — odparła oschle pani Grivois. — Na którem piętrze mieszka?
— Na czwartem, — odrzekł ojciec Loriot i powrócił do swej farbiarni.
Wracając mówił sam do siebie z uśmiechem:
— Spodziewam się, że duży pies Dagoberta porządnie wygarbuje skórę temu przeklętemu mopsowi!
Pani Grivois z trudnością wdrapywała się po krętych schodach, z odrazą rozglądając się dokoła. Nareszcie dostała się na czwarte piętro i zatrzymała się przez chwilę przed drzwiami ubogiej izdebki, w której znajdowały się podówczas obie sieroty i Garbuska.
Powodem bytności pani Grivois u Franciszki Baudoin było nowe postanowienie d’Aigrigne’go i księżnej Saint-Dizier: osądzili oni za rzecz roztropniejszą posłać po dziewczęta powiernicę, której w zupełności ufali, i uprzedzić o tem księdza Dubois, który ze swej strony przygotuje do tego Franciszkę.
Faworyta księżnej Saint-Dizier, zapukawszy do drzwi, zapytała o Franciszkę Baudoin.
— Niema jej w domu — odpowiedziała nieśmiało Gar-
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/476
Ta strona została skorygowana.