— Apopleksja!... — krzyknęła — biedny zanadto się obiadł... tego się właśnie obawiałam.
Wtem z rozpaczą spostrzegła pięć czy sześć głębokich ran po silnych kłach, i to już wskazało jej niewątpliwą przyczynę tragicznej śmierci mopsa.
I rzewnie zaczęła płakać.
Łzy złych ludzi są złowrogie... i pani Grivois, uległszy na chwilę rozczuleniu, zapałała gniewem i głęboką nienawiścią do biednych sierot, mimowolnej przyczyny śmierci jej pieska; nienawiść ta odmalowała się żywo na jej twarzy.
— A, to wasz pies zadusił go...
— Wybacz pani... nie nasza w tem wina — odparła Róża.
— Pani piesek najpierw zaczął kąsać Ponurego — dodała nieśmiało Blanka.
Pani Grivois, widząc przerażenie, malujące się na twarzach sierot, powściągnęła uniesienie. Pojęła, jakie niebezpieczne skutki mógł pociągnąć za sobą jej niewczesny gniew; rękami sobie twarz zasłoniwszy głęboko westchnęła i niby zaczęła płakać.
— Biedna pani!... płacze — rzekła zcicha Róża.
— Tak, niestety! — odpowiedziała Blanka — i my także płakaliśmy, gdy zginął stary Jowialny...
Pani Grivois podniosła głowę:
— Darujcie mi, panie... nie mogłam wstrzymać się od gniewu, a raczej od gwałtownego żalu w pierwszem uniesieniu... tak byłam przywiązana do biednej psiny...
— Ubolewam nad stratą pani — odrzekła Róża.
— Dopiero co mówiłam do siostry — dodała Blanka, — iż i my miałyśmy starego konia, który nas przydźwigał z Azji i którego również opłakiwałyśmy.
— Wreszcie, moje kochane panny, nie myślmy już o tem... jam temu winna... nie powinnam była brać go z sobą... Dlatego odwołuję się do waszej, panie, tkliwości, abyście mi przebaczyły moje uniesienie.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/489
Ta strona została skorygowana.