— Ależ panie, co pan czynisz? — zawołał Dagobert — ja nie żonę obwiniam... ja obwiniam księdza Dubois.
— Panie... udałeś się do mnie z zeznaniem, powinienem więc użyć wszelkich środków prawnych dla wykrycia prawdy... Powtarzam — dodał komisarz, zwracając się do Franciszki — co pani powiesz na usprawiedliwienie?
— Niestety, nic, panie.
— A cóż, panie — zawołał Dagobert — czy nie słusznie twierdziłem? Skoro dobra kobieta, jak ona, zawsze rozsądna, pełna poświęcenia i przywiązania, skoro ona tak mówi... Powtarzam jeszcze raz panu, że to sprawka księdza.
Komisarz, nie mogąc powściągnąć pewnego wzruszenia, rzekł do Franciszki:
— Cała ta sprawa jest tak ważną, iż zmuszony będę natychmiast zawiadomić o tem prokuratora królewskiego; przyznajesz pani, że dwie panienki były ci powierzone, a nie chcesz wyjawić, gdzie są... Jeżeli nie zechcesz dać objaśnienia... z wielkim żalem, zmuszony będę aresztować panią...
— Mnie!... — zawołała Franciszka przerażona.
— Ją! — wykrzyknął Dagobert — nigdy... Raz jeszcze powtarzam, że nie ją oskarżam, lecz księdza Dubois... Moją biedną żonę... aresztować!
I pobiegł do niej, jakgdyby chciał ją zasłonić.
— Zapóźno, mój panie — rzekł stanowczo komisarz.
— A ja oświadczam panu, że moja żona stąd nie wyjdzie! — zawołał porywczo Dagobert:
— Panie Baudoin — z zimną krwią odrzekł komisarz — pojmuję żal pański; ale dla dobra samej sprawy, usilnie proszę pana... nie opieraj się temu, do czego za dziesięć minut siłą byłbyś zmuszony.
— Mój mężu, daj spokój! nie troszcz się o mnie — rzekła udręczona kobieta z anielską rezygnacją. — Pan
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/500
Ta strona została skorygowana.