— Niech żyje królowa Bachantek!
Garbuska zmieszała się, widząc tak bolejącą siostrę.
— Cefizo — rzekła — błagam cię... Nie martw się tak... zmuszasz mnie, abym żałowała przyjemności tego spotkania... a ja jestem tak szczęśliwa...
— Może ty mną pogardzasz...
— Tobą gardzić!... mój Boże... dlaczego?...
— Dlatego, że prowadzę takie życie...
Garbuska, zawsze przebaczająca, chciała pocieszyć siostrę i podnieść ją nieco w jej własnych oczach.
— Znosząc nędzę przez rok tak mężnie, kochana Cefizo, więcej dokazałaś, aniżeli ja, gdybym ją przez całe życie znosiła.
— Ach, nie mów o tem...
— Mówmy otwarcie.
— Jakież mieć może pokusy takie, jak ja, stworzenie? Jakież być mogą moje potrzeby, niedołężnej istoty?... Najmniejsza drobnostka mi wystarczy.
— A i tego mało... nie zawsze masz?...
— To prawda... lecz są zawsze niedostatki, które ja, ułomna i słabowita, łatwiej mogę znieść, niż ty... Ty... czerstwa i żywa... ciebie głód rozjątrza... Czy przypominasz sobie?... ile to razy... widziałam cię cierpiącą, kiedy w smutnem naszem poddaszu... nie mogłyśmy zarobić nawet czterech franków na tydzień... a duma nie pozwalała głodnym udać się o pomoc do sąsiadów.
— Ty przynajmniej zachowałaś tę dumę.
— I ty także... Alboż i ty nie cierpiałaś, ile tylko człowiek wycierpieć może?... Ale i siły mają swój kres...
— A ty... ty znosiłaś i znosisz dotąd okropny niedostatek.
— Czy możesz mnie porównywać do siebie? — poprowadziła siostrę przed zwierciadło, zawieszone nad kanapą, — przyjrzyj się... czyliż dziewczyna tak piękna, z charakterem tak wesołym mogła przeżyć młodość, zamknięta w zimnem, ciemnem poddaszu, przykuta do stołka,
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/509
Ta strona została skorygowana.