Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/510

Ta strona została skorygowana.

okryta łachmanami, w bezustannej pracy, bez nadziei?... Piękność potrzebuje stroju, młodość — ruchu, zabaw i wesołości. Gdybyś mogła zarobić na skromny, ale świeży ubiór, jakiego wymaga twoja piękna postać, pewno niewiele zostałoby ci do życzenia; uległaś więc potrzebie.
— To prawda — odpowiedziała królowa Bachantek, — gdybym tylko mogła zarobić na dzień choć pół franka... Z początku... przyznam ci się, siostro, przykro mi było żyć cudzym kostzem...
— Byłaś zniewolona, Cefizo... Nie wybierałaś swego przeznaczenia, uległaś mu... jak ja uległam mojemu...
— Biedna siostro, będąc tak nieszczęśliwą, jeszcze mnie uspakajasz...
— Droga Cefizo, Bóg jest sprawiedliwy. Odmówił mi wielu darów, ale dał i mnie pociechy.
— Ty masz pociechy?
— Tak... bez nich... życie byłoby dla mnie ciężarem...
— Rozumiem cię, znajdujesz jeszcze sposób poświęcania się dla innych, i to ci osładza troski.
— Przynajmniej staram się robić, co mogę; a kiedy mi się uda... jestem szczęśliwa i dumna, jak mrówka, której uda się przynieść duże źdźbło do mrowiska... ale nie mówmy już o mnie...
— Przeciwnie.... mówmy jeszcze, i bylebyś się tylko nie obraziła — dodała z uśmiechem Bachantka — zrobię ci jeszcze raz propozycję... Jakób, jak sądzę, ma jeszcze pieniądze... wydajemy je na fraszki... Pozwól, abym ci dopomogła... nieustanną pracą niszczysz zdrowie.
— Dziękuję ci... znam twoje dobre serce; ale ja niczego nie potrzebuję...
— Odmawiasz mi — odpowiedziała zasmucona królowa Bachantek. — Pojmuję twoje skrupuły... Lecz przyjmij przynajmniej przysługę od Jakóba... on był rzemieślnikiem, podobnie, jak my... Przyjmij... bo sądzić będę, że mną pogardzasz...
— A ja sądziłabym, że ty mną gardzisz, jeżelibyś na-