— Utonie, jak mu się podniesie do głowy — dodała Bachantka.
— Królowo Bachantek! nie przeszkadzaj mi, bo teraz zajęty jestem ważnemi myślami... — odpowiedział Dumoulin.
— On myśli... — drażniła go z żartobliwą ironją Róża-Pompon. — Nini-Moulin myśli... nie przeszkadzajcie mu...
— O czemże on myśli? — ktoś zapytał.
— O mojem małżeństwie... — odrzekł Dumoulin poważnie.
Na te słowa powstały krzyki i śmiechy.
— Słyszycie! słyszycie! Nini-Moulin żeni się!
Nini-Moulin krzyczał i śmiał się głośniej niż inni.
— Tak, panie i panowie, żenię się — oświadczył Domoulin — za zdrowie mej narzeczonej!
— Za zdrowie przyszłej pani Nini-Mouline! — krzyknęli wszyscy spełniając kielichy.
— Ale któż jest tą szczęśliwą? — zapytała Bachantka.
— Jest to dostojna pani, wdowa Honorata-Modesta-Messalina-Aniela de la Sainte-Colombe...
— Brawo... brawo...
— Ma sześćdziesiąt lat i przeszło tysiąc liwrów dochodu; nie ma jeszcze siwych włosów na wąsach, ani zmarszczek na twarzy, jej tusza jest tak okazałą, iż odzież jej mogłaby posłużyć za namiot dla całego szanownego towarzystwa; spodziewam się, że ją przedstawię państwu w przyszłe zapusty w kostjumie pasterki, która zjadła swoją trzodę. Teraz omal się nie biję o nią z jezuitami; oni ciągną ją do siebie, a ja do siebie. Niema czego się lękać, nie rozerwiemy jej, silna, ale spodziewam się, że wojna wkrótce zakończy się mojem zwycięstwem. Dopomożecie mi wykształcić ją...
— Nauczymy ją tańczyć kankana.
— Zaimponuje sierżantom miejskim starością.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/516
Ta strona została skorygowana.