Róża-Pompon w czapeczce na bakier, z rękami w kieszeniach matlotów, stanęła do pary z Nini-Moulin.
Rzęsiste dano im oklaski, chociaż to dopiero był słaby początek Burzliwego Tulipana. Nagle drzwi się otworzyły; wpadł zafrasowany garson. a dostrzegłszy Leżynago, podbiegł i coś mu szeptał do ucha.
— Ja! — zawołał Jakób, głośno się śmiejąc — co za farsa!
Gason znowu coś powiedział; na twarzy Leżynago nagle objawił się niepokój, i rzekł:
— Bardzo dobrze... zaraz pójdę.
I postąpił kilka kroków ku drzwiom.
— Cóż się stało, Jakóbie? — spytała Bachantka.
— Zaraz wrócę... niech mnie tu kto zastąpi; nie przestawajcie tańczyć — rzekł Leżynago.
I śpiesznie wyszedł.
— Pewnie idzie o coś, co zapomniano zamieścić w rachunku — rzekł Dumoulin — zaraz wróci.
— Pewno nic innego — mniemała Cefiza, — a teraz kawaler naprzód! — dodała i sama za kawalera tańczyć zaczęła.
Nini-Moulin wziął potem Różę-Pompon prawą ręką, a Bachantkę lewą, mając balansować między niemi. Ale kiedy znowu drzwi się otworzyły, wszedł tenże garson, sam, — podszedł do Cefizy wystraszony i szepnął jej coś do ucha.
Bachantka zbladła, przeraźliwie krzyknęła, poskoczyła ku drzwiom, wybiegła bez słowa, zostawiając współbiesiadników w osłupieniu.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/522
Ta strona została skorygowana.