hańbiące rzemiosło, do którego spełniania ją zmuszano.
Na widok Garbuski Floryna cofnęła się o krok, tak dalece przeraziła ją zmieniona fizjognomją biednej szwaczki. Ze współczuciem ujęła ją za rękę.
— Wejdź, panienko, wejdź... odpocznij chwilkę.
Wprowadziła Garbuskę do przedsionka z kominkiem i posadziła na krześle przy ogniu.
— Może panienka zechce się czem posilić?...
— Bardzo pani dziękuję — odpowiedziała Garbuska ze wzruszeniem. — Potrzeba mi tylko trochę odpocząć, gdyż przychodzę z bardzo daleka...
— Odpoczywaj tak długo, jak tylko zechcesz... jestem tu sama w tym pawilonie od chwili odjazdu mojej biednej pani. — Tu Floryna zarumieniła się i westchnęła. — Mój Boże! jak panienka nogi zamoczyłaś... oprzyj je tu, na tym taborecie.
Ośmielona tą dobrocią, młoda szwaczka uczuła zaufanie do Floryny.
— Jaka pani jesteś łaskawa!
— Zapewniam cię, panienko, że moje dla ciebie dobre chęci, nie na samem ofiarowaniu ci miejsca przy kominku radeby pozostać.
— Ach! pani, jak to miło ogrzać się przy takim ogniu! — mówiła Garbuska naiwnie.
Potem dodała żywo:
— A teraz muszę pani powiedzieć, co mnie tu sprowadza... Wczoraj raczyłaś pani objaśnić mi uprzejmie, że młody czeladnik kowalski, Agrykola Baudoin, przytrzymany został w tym pawilonie...
— Niestety!
— Agrykola... którego jestem przybraną siostrą — mówiła Garbuska, nieco się zarumieniwszy — napisał wczoraj do mnie z więzienia, żądając, abym prosiła jego ojca, iżby się tu zgłosił i uwiadomił pannę de Cardoville, że on, Agrykola, pragnie ją uwiadomić o rzeczach dla niej nader ważnych, lub udzielić tych wiadomości takiej
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/527
Ta strona została skorygowana.