Jak wszyscy ludzie, którzy nie są do gruntu zepsuci i w których instynkt dobroci budzi się czasami, Floryna czuła pewien rodzaj pociechy w dobrym uczynku, kiedy spełnić go mogła bezkarnie, to jest bez narażenia się na nieprzebłagany gniew tych, od których zależała.
Z powodu Garbuski, znajdowała sposobność, jak się zdawało, wyświadczenia swej pani wielkiej przysługi.
— Słuchaj, panienko... udzielę ci rady, jak mi się zdaje, korzystnej dla mej biednej pani; ale ten mój postępek stałby się dla mnie zgubnym, gdyby się o nim dowiedziano.
— Jak to mam rozumieć? — zapytała Garbuska, wielce zdziwiona.
— W interesie mej pani... pan Agrykola nie powinien powierzać nikomu... a tylko jej samej... ważnych wiadomości, jakich jej pragnie udzielić.
— Ale ponieważ nie może widzieć się z panną Adrjanną, dlaczegóżby nie mógł udać się do kogoś z jej rodziny?
— Właśnie przed osobami, należącemi do jej rodziny, ukrywać powinien wszelkie dobre dotyczące jej wiadomości... Moja pani może odzyskać zdrowie... gdyby jednak, na nieszczęście, pani moja nie miała być uleczoną, to powiedz-że panienka swemu przybranemu bratu, że lepiej zrobi, jeżeli tę wiadomość zatrzyma u siebie w sekrecie na zawsze, niżeli gdyby ją miał wyjawić nieprzyjaciołom mej pani....
— Rozumiem panią — rzekła zasmucona Garbuska, — Rodzina zacnej panny de Cardoville nie lubi jej i może nawet ją prześladuje?
— Nic ci więcej w tym względzie powiedzieć nie mogę: co do mnie, zaklinam cię, abyś mi przyrzekła wymóc to na panu Ągrykoli, aby nikomu w świecie nie mówił o kroku, jakiegoś u mnie próbowała, ani o radzie, jaką ci daję w tym przedmiocie... ale mój spokój zależy od twej ostrożności i dyskrecji.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/529
Ta strona została skorygowana.