zdziwienia — czyliżby to miało być prawdą... nie chodzisz więc do kościoła... kochana córko, ale cóż mam począć... my staramy się umieszczać nasze protegowane tylko w domach pobożnych, od nas przeto żądają tylko pobożnych osób, jest to nieodzowny u nas warunek. A więc mocno żałuję, że niepodobna mi być ci użyteczną... Z tem wszystkiem, jeślibyś porzuciła tę tak wielką obojętność dla chrześcijańskich obowiązków... jeślibyś poprawiła się... wtedy zobaczylibyśmy.
— Pani — odezwała się Garbuska, przejęta żalem, gdyż wyrzec się musiała owej błogiej nadziei — przepraszam panią, że jej bezużytecznie tyle czasu zabrałam.
— Ja to, moja córko, żałuję mocno, że nie mogę cię przyjąć pod opiekę naszego zakładu... ale nie tracę nadziei... pewna jestem, że i pod tym względem, równie jak we wszystkich innych, staniesz się z czasem godną opieki pobożnych osób... Bądź zdrowa, kochana córko... idź z Bogiem, oby Pan Bóg miał cię w Swej świętej opiece.
To mówiąc, przełożona wstała i przeprowadziła Garbuskę aż do drzwi.
— Idź korytarzem, moja córko, zeszedłszy po kilku stopniach, zapukaj do drugich drzwi po prawej stronie, tam jest garderoba: zastaniesz tam Florynę, która cię wyprowadzi...
Skoro Garbuska wyszła od przełożonej, łzy, dotąd wstrzymywane, obficie zrosiły jej lica; nie śmiąc się pokazać tak zapłakaną Florynie i zakonnicom, mogącym znajdować się w garderobie, stanęła na chwilę w oknie na korytarzu.
Niechcący spojrzała w okno domu naprzeciw położonego, gdzie zdawało się jej, że widziała Adrjannę de Cardoville, gdy wtem ta, wybiegłszy, śpieszyła do parkanu z żerdzi, przedzielającego dwa ogrody.
W tej samej chwili Garbuska z wielkiem zdziwieniem
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/550
Ta strona została skorygowana.