Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/557

Ta strona została skorygowana.

ka i biedna szwaczka przypatrywały się sobie wzajemnie z coraz większem zajęciem, Adrjanna rzekła do Garbuski:
— Jak mi się zdaje, łatwo jest odgadnąć przyczynę naszego obopólnego zdziwienia: ty, dobra panienko, uważasz, że ja, jak na warjatkę, dość rozsądnie mówię; ja zaś uważam, że twój delikatny sposób obejścia i wysławiania tak są sprzeczne z twem, jak się zdaje, smutnem położeniem...
— Ach! pani — zawołała Garbuska z uczuciem takiego uszczęśliwienia, iż łzy radości w oczach jej stanęły, — a więc odgadłam?... a więc nieprawdą jest, co mi mówiono?... Ależ... jakimże sposobem doszło do tego, że pani jesteś w tym domu?...
— Och! moja dobra panienko — odrzekła Adrjanna.
— A jakim sposobem stać się mogło, że ty, przy tylu zaletach serca i duszy, jesteś tak biedną?... Lecz uspokój się, moja droga, ja tu nie pozostanę na zawsze... mówię ci, że ty i ja odzyskamy przynależne nam miejsca...
A potem mówiła dalej:
— Ale, zanim pomyślimy o mnie, myślmy wprzód o innych: pan Baudoin zapewne jest jeszcze w więzieniu?
— W tej chwili, pani, pewno już jest wolny, dzięki wspaniałomyślności jednego z jego kolegów; wczoraj właśnie ojciec jego chodził, by złożyć za niego kaucję, i przyrzeczono mu, że syn jego dziś ma być uwolniony... ale, będąc jeszcze w więzieniu, pisał do mnie, że ma udzielić pani nader ważną wiadomość.
— Ma coś do zakomunikowania... mnie? — powtórzyła panna de Cardoville, zdziwiona i zamyślona. — Napróżno myślę, coby to być mogło, dopóki jednak jestem zamknięta w tym domu, przerwane mam wszelkie związki ze światem, i ani myśleć może pan Agrykola, aby mógł, czy to bezpośrednio czy nawet pośrednio, znieść się ze mną; musi więc zaczekać, aż stąd wyjdę; ale niedosyć jeszcze na tem, trzeba wydobyć z klasztoru dwoje biednych dzieci, bardziej