Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/569

Ta strona została skorygowana.

córki marszałka Simon mogą być jutro wolne, przypuśćmy nawet, że dopiero pojutrze wydane ci zostaną....
— Czy chcecie, żebym zwarjował — krzyknął Dagobert, podskakując z ławki i spoglądając na syna i na Garbuskę tak dzikim wzrokiem, z taką rozpaczą, iż Agrykola i szwaczka odskoczyli zdziwieni i niespokojni.
Poczem, przychodząc do siebie po długiem milczeniu, żołnierz dodał:
— Niesłusznie unoszę się, nie możemy się zrozumieć... Słuszne to jest, co wy mówicie... ale i ja mówię słusznie... Posłuchajcie mnie... ty Agrykolo, dobrym jesteś chłopcem, z ciebie, Garbusko, wyborna dziewczyna... Mogę więc z wami mówić otwarcie... Przyprowadziłem tu dzieci z głębi Azji, wiecie poco? Aby jutro znajdowały się przy ulicy św. Franciszka... Jeżeli tam nie staną, ja będę zdrajcą przysięgi, jaką uczyniłem ich umierającej matce...
— Przy ulicy św. Franciszka nr. 3 — zawołał Agrykola, przerywając mowę ojcu.
— Tak... Skądże ty wiesz o tym numerze? — zapytał zdziwiony Dagobert.
— Alboż ta data i numer nie znajdują się na bronzowym medalu?
— Tak... — przyznawał Dagobert coraz więcej zdziwiony — któż ci o tem powiedział?
— Chwilkę... mój ojcze... — odrzekł Agrykola. — Pozwól mi tylko zastanowić się... zdaje mi się... że odgadnę... tak.... i ty, moja Garbusko, powiedziałaś mi, że panna de Cardoville nie jest obłąkaną....
— Nie... zatrzymują ją, pomimo jej woli... w tym domu, i nie pozwalają z nikim komunikować się... powiedziała mi nadto, iż sądzi, że podobnie jak córki marszałka Simon, jest ofiarą obmierzłej intrygi.
— Niema wątpliwości — twierdził kowal — teraz wszystko rozumiem... Pannie de Cardoville, tak samo jak córkom marszałka Simon, wiele na tem zależy, aby się ju-