Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/582

Ta strona została skorygowana.

gorętszym mym życzeniom, poświęcił się dla mnie... Wstąpił do seminarjum.
— Ależ to zgroza! — wykrzyknął kowal — to haniebny podstęp...
— Tymczasem — mówiła Franciszka dalej — mnie zupełnie inaczej rzecz tę przedstawiano; powiedziano mi, że Gabrjel chciałby zostać księdzem, ale że nie śmie z tem się odezwać, aby nie wzbudzić we mnie zadrości ze względu na Agrykolę, który, gotując się na rzemieślnika, nie miał na widoku takich korzyści, jakie Gabrjelowi zapewnić miał stan duchowny... Dlatego, kiedy prosił mnie o pozwolenie wstąpienia do seminarjum (a uczynił to z niechęcią, sądząc tylko, że mnie tem uszczęśliwi), ja, zamiast go odwodzić od tego zamiaru, upewniałam go, że nic lepszego uczynićby nie mógł, i że mnie to bardzo cieszy...
— Jakież to haniebne intrygi! — wykrzyknął kowal zdumiony. — Niegodziwym sposobem postarano się skorzystać z waszego wzajemnego do siebie przywiązania.
— Jednakże — opowiadała dalej Franciszka — ponieważ Gabrjel jest człowiekiem wyjątkowej dobroci, powoli obudziło się w nim powołanie... Czemu się zresztą wcale nie można dziwić; pocieszać cierpiących, poświęcać się dla nieszczęśliwych, to jakby się do tego urodził... Nie byłby mi nigdy o tem wspomniał, gdyby nie dzisiejsza nasza rozmowa... Gdy się jednak o tem wszystkiem dowiedział, mocno się oburzył, szczególniej na pana Rodina i na inną jeszcze osobę... Mówił mi, że już miał do nich urazę, ale to odkrycie dopełniło miary.
Dagobert zerwał się z siedzenia i potarł ręką po czole, jakby chciał sobie coś ważnego przypomnieć. Od kilku już minut słuchał z ogromnem zdziwieniem i prawie z bojaźnią o tych piekielnych intrygach.
Franciszka mówiła dalej:
— Nakoniec... kiedym wyznała Gabrjelowi, że za radą księdza Dubois wydałam obcej osobie dzieci, które powie-