czalne!... Zresztą, przynajmniej... wszystko się zrobiło, co tylko zrobić było można.
Socjusz nic nie odpowiedział.
D’Aigrigny spojrzał ze zdziwieniem i dodał:
— Czy nie podzielasz zdania mego?... można było uczynić co więcej?... alboż nie uczyniliśmy wszystkiego, co tylko jest w mocy ludzkiej?...
Rodin nisko się ukłonił, lecz nie rzekł ani słowa.
— Jeżeli sądzisz, że pominięto jaką potrzebną ostrożność — zawołał d’Aigrigny — mów!... Jest jeszcze czas... Co można zrobić? Wszak wszyscy potomkowie są usunięci; skoro więc Gabryel stawi się jutro przy ulicy Świętego Franciszka, on będzie jedynym przedstawicielem rodziny Rennepont’ôw, a zatem jedynym spadkobiercą tego ogromnego majątku. A stosownie do jego piśmiennego zrzeczenia się i według ustaw naszych, nie on, ale zakon nasz posiądzie go. Możnaż było działać lepiej?
— Nie śmiem objawić w tej mierze żadnego mego zdania — odrzekł Rodin pokornie — dobry lub zły skutek okaże, czy dobre lub złe użyte były środki.
D’Aigrigny wzruszył ramionami i żałował, że pytał o radę tej maszyny do pisania, która służyła mu za sekretarza, i która, według jego mniemania, miała tylko trzy zalety: pamięć, ostrożność i akuratność.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/611
Ta strona została skorygowana.