Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/62

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ VIII.
NIEZNAJOMY.

— A ojciec — Cóż się z nim stało? Czy odbieraliście od niego jakie wiadomości? — zapytała Blanka Dagoberta.
— Tak, ale raz tylko.
— A przez kogo?
Twarz Dagoberta przybrała wyraz osobliwszy.
— Przez kogo? powtórzył. — Przez jednego człowieka, który jest wcale niepodobny do innych ludzi. Abyście to lepiej zrozumiały, opowiem wam w dwóch słowach szczególniejszy wypadek, jaki trafił się ojcu waszemu podczas kampanji francuskiej. Cesarz rozkazał zdobyć baterję, która wiele czyniła szkody. Po dwakroć szli nasi do ataku, ale nadaremno; nareszcie wasz ojciec wziął pułk kirasjerów, rzucił się na baterję, i, według swego zwyczaju, rąbał i zabijał tuż przy działach. Wtem stanął jakoś naprzeciw samego otworu armaty, około której wszyscy żołnierze byli pozabijani lub ranni. Jeden z nich, okryty ranami, podniósł się nieco na kolana i przytknął lont... A ojciec wasz znajdował się o dziesięć kroków, wprost naprzeciw armaty...
— Ach, Boże! jakież niebezpieczeństwo!
— Co prawda, to prawda. Ojciec sam nieraz powtarzał, że nigdy ani pierwej, ani później nie był w podobnem niebezpieczeństwie... Kanonjer przytknął lont, armata wypaliła, ale w tej właśnie chwili jakiś wysoki,