Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/626

Ta strona została skorygowana.

Radbym jeszcze wierzyć, że takie zbrodnie istnieją tylko w twej wyobraźni...
— Strzeż się bracie...
— Oho! chyba tylko człowiek z antypodów mógłby mniemać o francuzach, że tak łatwo dadzą się uwieść. Masz, jak sam mówiłeś, roztropność węża i odwagę lwa. Czy jesteś lwem, nie wiem; ale co do wężej roztropności... tej ci muszę zaprzeczyć. Jakto? masz przy sobie list do pana Jozue, list, który może mi szkodzić, książę Dżalma pogrążony jest w odrętwieniu, z którego ty sam tylko wyprowadzić go możesz! Mówisz, że możesz zadać straszny cios mym interesom. A nie pomyślałeś, że mnie idzie tylko o zyskanie dwudziestu czterech godzin czasu. Przybywasz do Paryża z głębi Indji. Jesteś cudzoziemcem, nikomu nieznanym, a nie zastanawiasz się, że tu jesteś w mej mocy; że ta ulica jest odludną, dom odosobniony, że ja tu mogę mieć natychmiast trzech lub czterech ludzi, którzy mogliby w mgnieniu oka związać cię, pomimo że jesteś dusicielem?... a na to dosyćby mi było pociągnąć za dzwonek — dodał Rodin, rzeczywiście biorąc w rękę sznurek od dzwonka.
— Ale nie bój się — ciągnął dalej z szatańskim uśmiechem, — albożbym cię uprzedzał, gdybym naprawdę to zamierzał uczynić?... Teraz więc, odpowiedz mi... Gdybyś został związany i na dwadzieścia cztery godziny schowany, jakżebyś mógł szkodzić mi? Czy trudno byłoby mi wtedy odebrać ci papiery Jozuego i medaljon Dżalmy...
— Widzisz więc, że próżne są twe pogróżki... bo polegają na samych kłamstwach... A więc... oddal się stąd i pamiętaj, że nieprędko mnie oszukasz.
Te słowa wprawiły Faryngeę w osłupienie; wszystko, co usłyszał, podobnem było do prawdy, a przecież Rodin kazał mu wyjść, jemu, Faryngei, który uważał się za tak strasznego.
Kiedy metys zastanowił się, zdało mu się, że Rodin,