dostać do tej „żałobnej sali“, w której znajdować się mają rzeczy nadzwyczajne.
Jezabel, podobnież jak mąż, ciekawie przypatrywała się owym siedmiu świetlanym punktom.
— Dzień dzisiejszy jest tak ważnym dla rodziny Rennepont’ôw, iż zjawisko to dziwić nas nie powinno. A jeśli się pomyśli — mówił Samuel — że światło to od półtora wieku pokazywało się kilka razy, przypuszczać należy, że jest jeszcze inna rodzina, która, podobnie jak nasza, z pokolenia na pokolenie dopełnia święcie przyjętego na siebie obowiązku. Przed ósmą trzeba nam uporządkować szkatułkowe interesy i poklasyfikować ogromne sumy, aby mogły być oddane, komu z prawa wypadną. A czyż Bóg nie był na nas łaskaw, chociaż dotknięci jesteśmy ciężkim ciosem przez śmierć naszego syna? Azali nie z jego to łaski trzy pokolenia mojego rodu mogły zacząć, prowadzić i dokończyć tego wielkiego dzieła?
— Tak, mój Samuelu — odrzekła czule żydówka — gdy wybije dwunasta, uwolnisz się od ciężkiej odpowiedzialności.
— Prawda — odpowiedział starzec — wołałbym widzieć już te ogromne skarby w rękach osób, do których należą, aniżeli być ich depozytarjuszem...
Samuel wziął pióro i zaczął wykonywać z wielką uwagą swoje bankierskie rachunki; jego żona znowu dręczyć się zaczęła mimowolnie okrutnemi myślami o śmierci syna, którą jej przypomniała nieszczęsna data 19 października 1826 roku.
Przebiegnijmy pokrótce bardzo prostą, a napozór bardzo romantyczną historję owych 50.000 talarów, które, dzięki pomnażaniu się i roztropnemu zarządowi, zamieniły się w przeciągu półtora wieku w sumę daleko większą od czterdziestu miljonów, jak ją szacował ksiądz d’Aigrigny.
Historja tego majątku łączy się ściśle z historją rodziny Samuela.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/637
Ta strona została skorygowana.