mej zimnej nieczułości, która opanowała mnie od chwili jak zamieszkałem w tym grobie, który nazywa się szkołą jezuicką. Przerażony, chciałem z niego wyjść, dopóki jeszcze starczyło siły... Wtedy, mówiłem ci, Wielebny ojcze, o wyborze stanu... gdyż w owych to krótkich chwilach przebudzenia, zdawało mi się, że słyszę w dali brzmiące życie czynne, płodne, pracowite, niezależne, życie podzielane z przyjaciółmi, z rodziną... Wtedy to, Wielebny ojcze, powiedziałeś mi, że moja matka miała tylko jeden cel, jedno życzenie, życzenie...
— Widzieć cię w stanie duchownym, mój synu — dokończył ksiądz d’Aigrigny.
— Dosyć, mój ojcze — przerwał Gabrjel tonem oburzenia — przykro mi jest słuchać cię podającego fałsz za prawdę: Franciszka Baudoin nigdy nie miała tej myśli... Wczoraj, mój ojcze, powiedziała mi wszystko. I ja i ona byliśmy oszukani.
Surowo odparł ksiądz d’Aigrigny:
— Słowom twej przybranej matki więcej wierzysz, aniżeli mnie?... co mniemasz o...
Wielebny ojciec nie mógł dokończyć.
Wszedł Samuel i rzekł:
— Mężczyzna jakiś już w starszym wieku chce mówić z panem Rodinem.
— To ja, panie — odrzekł zdziwiony Rodin. Nim wyszedł z żydem, podał księdzu d’Aigrigny kartkę zapisaną ołówkiem.
Ksiądz d’Aigrigny i Gabrjel pozostali sami.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/662
Ta strona została skorygowana.