wiązuję wagę do przysięgi, kiedy cię proszę, abyś mnie od niej uwolnił... Z tem wszystkiem jednak, gdybyś mi tego odmówił, przestanę nadal uważać się za zobowiązanego tak w oczach boskich, jak i w oczach ludzi.
— To bardzo jasne... — rzekł ksiądz d‘Aigrigny, zwróciwszy się do Rodina, a głos zamierał mu na ustach, tak wielką była jego rozpacz.
Wtem Rodin, jakby pod natchnieniem niespodzianej myśli, dostrzegł, że wielebny ojciec trzymał jeszcze w ręku jego bilet nieprzeczytany. Żywo więc przystąpił do księdza d‘Aigrigny i zapytał go pocichu tonem powątpiewania i trwogi:
— Wielebny ojcze... czyś nie czytał jeszcze mego biletu?...
— Nie pomyślałem o nim.
— Przeczytaj go więc...
Zaledwie ksiądz d‘Aigrigny rzucił okiem na bilet, gdy żywy promień nadziei zabłysnął na jego, dotąd w rozpaczy pogrążonej, twarzy; ścisnął z wdzięcznością rękę Rodinowi i rzekł mu pocichu:
— Słusznie mówisz... Gabrjel jest nasz...
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/670
Ta strona została skorygowana.