Przymus ten stał się dla mnie nieznośnym... od czasu, jak mi zgładzono ze świata syna... śledzono wszystkie me kroki; zostałem oskarżony i osądzony, jako odszczepieniec... mój majątek skonfiskowano, a ja skazany zostałem na galery.
O! w jakże okrutnych żyjemy czasach!
Nędza i niewola! krwawy despotyzm i religijna nietolerancja... Ach! miło mi jest rozstać się z takiem życiem...
Tak, trzeba pomyśleć o krewnych, którzy żyją, albo raczej o tych, którzy żyć będą... w lepszych może czasach...
Suma pięćdziesiąt tysięcy talarów wynosząca — depozyt powierzony przyjacielowi — pozostała mi z tylu dóbr moich...
Nie mam już syna... ale mam wielu krewnych, wygnanych, rozproszonych po Europie.
Suma ta, pięćdziesiąt tysięcy talarów, podzielona między wszystkich krewnych, bardzo małym byłaby dla nich zasiłkiem. Inaczej więc nią rozporządziłem.
A w tem trzymałem się rady bardzo mądrego człowieka... którego szanuję głęboko.
Dwa razy w mem życiu widziałem tego człowieka, i to w nader okropnych okolicznościach... dwa razy winien mu byłem moje ocalenie.. raz ocalenie ciała, drugi ocalenie mej duszy.
Rzecz niepojęta!... kiedy się dobrze przekonał o mojem postanowieniu odebrania sobie życia, mimowolnie wyrwało się z ust jego słowo, które uwierzyć mi kazało, że zazdrościł mi mego losu... mej śmierci...
Czyliż on więc skazany jest, aby żył wiecznie?...
Tak... pewno się sam na to skazał, aby mógł być użytecznym, pomocnym dla ludzkości... a przecież cięży mu życie; słyszałem bowiem, jak pewnego dnia w rozpaczy mówił, czego nigdy nie zapomniałem... „Ach! życie... życie... któż mnie od niego uwolni!“
Oddalił się; ostatnie jego słowa to we mnie sprawiły, że spokojnie sobie śmierć wyobrażam...
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/686
Ta strona została skorygowana.