Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/687

Ta strona została skorygowana.

Jemu to winienem, że śmierć moja nie będzie bezowocna.
Jemu to należy się wdzięczność, że niniejsze słowa, napisane przez człowieka, który za kilka godzin żyć przestanie, wydadzą może coś wielkiego za półtora wieku; oh! tak, coś wielkiego, coś szlachetnego!... jeżeli ściśle wypełnią moją wolę moi potomkowie.
Żeby zrozumieli i ocenili moje ostatnie życzenia, potrzeba, żeby poznali prześladowców mej rodziny, iżby mogli pomścić swych przodków, ale pomścić szlachetnym sposobem.
Mój dziad był katolikiem; idąc nietyle za religijną gorliwością jak za przewrotnymi radami, połączył się, chociaż świecki, z towarzystwem, którego potęga była zawsze równie straszną jak tajemniczą: z towarzystwem Jezuitów“.
Przy tych słowach testamentu, ksiądz d‘Aigrigny, Rodin i Gabrjel, spojrzeli się na siebie mimowolnie.
Nie zauważywszy tego poruszenia, notarjusz czytał dalej:
„Po kilku latach, w których nie przestawał dawać dowodów najzupełniejszego poświęcenia dla tego towarzystwa, okropne odkrycia nagle oświeciły go o ukrytym celu, jaki miało toż towarzystwo, i o środkach, jakiemi do niego dążyło.
Było to roku 1610, na miesiąc przed zabiciem Henryka IV-go.
Mój dziad, przerażany tajemnicą, jakiej powiernikiem stał się mimowolnie, porzucił wyznanie rzymskie i został protestantem.
Niezaprzeczone dowody, świadczące o wspólnictwie dwóch członków tego towarzystwa z Ravaillac‘em, wspólnictwie równie dowiedzionem w czasie zbrodni Jana Chatel, królobójcy, znajdowały się wówczas w ręku mego dziada.
Taka to była pierwsza przyczyna zajadłej nienawiści Jezuitów przeciwko naszej rodzinie.