Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/708

Ta strona została skorygowana.

dzieji, że wiadomości moje o tym księciu będą może użyteczne.
Nic nie wspominając o pułapce, w jaką wpadł wczoraj, chciał Dusiciel usłużyć socjuszowi, spodziewając się, że za tę przysługę zostanie przez niego odpowiednio wynagrodzony. Zbytecznem może będzie objaśniać czytelników.. że Faryngea kłamał bezczelnie. Dziś rano, wydostawszy się z więzienia cudem przebiegłości, zręczności i śmiałości, pobiegł do hotelu, w którym pozostawił Dżalmę; sam dowiedział się, że mężczyzna i kobieta w sędziwym wieku i nader poważnych fizjognomji, mieniący się krewnymi młodego księcia, chcieli się z nim zobaczyć, i że przerażeni jego stanem niebezpiecznej senności, w jakiej był pogrążony, kazali go przenieść do swego powozu i zabrali do siebie, aby mu udzielić potrzebnej pomocy.
— Szkoda — rzekł notarjusz — że i ten spadkobierca nie stawił się dziś rano; ale, na nieszczęście, utracił już prawo do ogromnego spadku, o jaki tu chodzi.
Druga osoba weszła właśnie w tej chwili.
Był to ojciec marszałka Simon, starzec wysokiego wzrostu, jak na swój wik jeszcze rzeźki i czerstwy; głowę jego okrywał włos biały, krótko ostrzyżony; w twarzy lekko rumianej, czytać można było rozum, dowcip, łagodność i dzielność.
Agrykola pośpieszył naprzeciw niemu.
— I pan tu przybyłeś, panie Simon? — zawołał.
— Tak, moje dziecko — odrzekł starzec, serdecznie ściskając rękę Agrykoli — w tej chwili przybyłem z podróży. Pan Hardy miał się tu sam znajdować, jak się domyślam w sprawie spadku; ale ponieważ niema go jeszcze w Paryżu, i może nie prędko jeszcze przybędzie, zalecił mi więc, abym...
— I on także... spadkobierca?... pan Franciszek Hardy?... — zawołał zdziwiony Agrykola.
— Ale jaki ty jesteś blady i zmartwiony!... moje dziecko.. Co się tu dzieje?... — pytał starzec.