zwierzchnika i, wziąwszy szkatułkę pod pachę, puścił się ku drzwiom..
— Za pozwoleniem!... jeszcze chwilkę — zawołał Samuel, zastępując mu drogę. — Proszę pana notarjusza przejrzeć kopertę tylko co mu podaną... a potem pan wyjdziesz.
— Ależ, panie — odparł Rodin, usiłując otworzyć sobie drogę — kwestja już rozstrzygnięta została ostatecznie na korzyść księdza d‘Aigrigny... Pozwól więc...
— Powtarzam panu — rzekł starzec donośnym głosem — że ta szkatułka nie wyjdzie stąd, nim pan notarjusz rozpozna kopertę, którą przed nim położono.
Rodin zmuszony był powrócić na swoje miejsce. Notarjusz, na wezwanie Samuela, obejrzał uważnie kopertę.
— O nieba!....zawołał nagłe — cóż to ja widzę... Ha! tem lepiej!...
— O! czytaj pan... czytaj... — zawołał Samuel, składając ręce — moje przeczucia pewno mnie nie mylą.
— Ależ, panie — pytał, d‘Aigrigny notarjusza, zaczynając podzielać niepokój Rodina — cóż to jest za papier?
— Kodycyl. — odrzekł notarjusz — kodycyl, który rozstrzygnięcie całej sprawy odkłada do późniejszego czasu.
— Jakto, panie — zawołał d‘Aignigny oburzony, żywo zbliżając się do notarjusza — wszystko się odkłada?... a to jakiem prawem?
— To być nie może! — dodał Rodin — protestujemy!
— Gabrjelu... ojcze., słuchajcie-no — zawołał Agrykola — jeszcze nie wszystko stracone... jest jeszcze nadzieja... Gabrjelu... czy słyszysz?... jest jeszcze nadzieja!
— Panowie — odezwał się notarjusz — uważam za mój obowiązek przeczytać wam napis na kopercie... Zmienia on, a raczej odracza wszystkie rozporządzenia testamentowe.
— Gabrjelu! — wykrzyknął Agrykola, rzucając się księdzu na szyję — wszystko odroczone, nic jeszcze nie stracone!....
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/714
Ta strona została skorygowana.