— Dwieście dwanaście miljonów! — powtórzyła zdumiona księżna, o krok się cofając — to niepodobna... Ależ to niesłychany majątek... i wy wyrzekliście się już... i nie dobijacie się o niego wszelkiemi sposobami... do ostatniej chwili?...
— Przeciwnie, zrobiłem wszystko, co tylko było można! pomimo zdrady Gabrjela, który porzuca zgromadzenie.
— Niewdzięcznik! — zawołała naiwnie księżna.
— Tak — z żalem odpowiedział ksiądz d‘Aigrigny — posiadłość ta dla nas stała się snem, gdyż odkryto kodycyl, który odracza jeszcze o półczwarta miesiąca wszystkie rozporządzenia testamentowe; ale teraz wszystko się obudziło, rzuci się cała banda spadkobierców... dowiedzieli się już o ogromnej sumie... wszystko stracone.
— A któż dał znać o tym kodycylu?
— Kobieta.
— Co za kobieta?
— Nie wiem, włóczęga jakaś!...
— Skąd dowiedziała się o istnieniu kodycylu?
— Wszystko to, jak mi się zdaje, umówione było z niegodziwym żydem, stróżem tego domu.
— A czy nie można zaskarżyć ważności tego kodycylu?
— Zaskarżyć, prawować się... w tych czasach?... wystawić się, nie będąc pewnym skutku, na tysiączne krzyki? I tak już przykro, że się to wszystko rozgłosi... Ach! to okropne... i w chwili, gdy się miało osiągnąć cel... po tylu zabiegach i troskach!... sprawa popierana tak wytrwale od półtora wieku!
Potem, tupnąwszy nogą, mówił dalej: Powiadam ci, że na wspomnienie o tem wzystkiem, człowiek mało nie oszaleje!
— A więc już żadnej nadziei?
— Jedynie ta, żeby Gabrjel nie odwołał swej darowizny w tem, co się jego dotyczy. I to byłoby już wiele... gdyż część na niego tylko przypadająca, wynosiłaby do trzydziestu miljonów.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/718
Ta strona została skorygowana.