— Ogromna to suma... — mówiła księżna — a więc czegóż rozpaczacie?
— Bo nie ulega wątpliwości, że Gabrjel wytoczy proces przeciw darowiźnie; jakkolwiek ona jest prawnie sporządzona, znajdą się sposoby dla jej obalenia, teraz, kiedy już nas poznał, kiedy nas poznał... Sądzę nawet, że roztropność nakazuje pisać do Rzymu, prosząc o pozwolenie opuszczenia Paryża na jakiś czas. Obmierzło mi już to miasto.
— Oho! tak, tak, uważam to i ja... już nie musi być nadziei... kiedy ty, mój przyjacielu... gotów jesteś prawie uciekać....
Przez cały czas tej rozmowy Rodin stał pokornie przy drzwiach, trzymając w ręku swój stary kapelusz.
Dwa lub trzy razy, podczas niektórych zdań, wygłoszonych przez d‘Aigrigny‘ego i księżnę, trupiowata, gniewem zachmurzona twarz socjusza, lekko się zarumieniła; jego wielkie, obwisłe powieki zaczerwieniły się, jakgdyby krew rzuciła mu się do głowy wskutek gwałtownej wewnętrznej walki... poczem ponura fizjognomja znowu zbladła i zsiniała.
— Muszę pisać natychmiast do Rzymu o tem niepowodzeniu... które wielkiej jest wagi, gdyż obala niezmierne nadzieje — rzekł ksiądz d‘Aigrigny.
I siadając w fotelu, wskazał Rodinowi na stół i rzekł tonem rozdrażnionym, porywczym:
— Pisz!...
Socjusz milczący, nieruchomy, czekał, co mu podyktuje jego przełożony.
— Pozwolisz, księżno? — rzekł d‘Aigrigny, zwracając się do swej przyjaciółki, i przytłumionym głosem dyktował, co następuje:
„Wszystkie nasze nadzieje, które już były prawie pewnemi, nagle zostały zniweczone. Sprawa Rennepont‘ów, pomimo wszelkich starań, pomimo użytej dotąd zręczności, wcale się nie powiodła, upadła bez ratunku. W takim sta-
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/719
Ta strona została skorygowana.