Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

bry ojczysko! zawsze ten sam, wiek nawet nie osłabił go, charakter jego jest równie dzielny, zdrowie równie czerstwe.
„Donosi mi także, jak się zaraz dowiesz, o rodzinie naszego starego Dagoberta... naszego przyjaciela...
„Nieprawdaż, droga Ewo; aż mi lżej na sercu... gdy pomyślę, że ten dobry człowiek jest przy tobie, gdyż znam ja go, wiem, że on cię nie odstąpi... Jakie zacne serce bije pod szarym mundurem tego żołnierza... jak kochać musi nasze dziecię!“...
Tu Dagobert zakasłał dwa lub trzy razy, schylił się, niby szukając po ziemi swej chustki od nosa niebieskiej z czerwonemi szlaczkami, którą zresztą miał na kolanach.
Pozostał tak przez jakiś czas schylony.
Podniósłszy się, otarł wąsy.
— Jak dobrze cię zna nasz ojciec... Jak on zgadł, że ty nasz kochasz.
— Dobrze, dobrze, moje dzieci, dajmy temu pokój... Czytajno prędzej, co też tam mówi Generał o mym małym Agrykoli i Gabryelku, przybranym synu mej żony... Biedne żonisko, kiedy pomyślę, że może za trzy miesiące... Dalej, dzieci, czytajcie, czytajcie, — dodał żołnierz, chcąc powściągnąć swoje wzruszenie.
Blanka czytała dalej dziennik generała Simon.
„Jakkolwiek bądź, droga Ewo, mam zawsze nadzieję, że przecież kiedyś może dojdzie cię niniejsze pismo, i na taki przypadek, piszę także wiadomości zajmować mogące Dagoberta. Ucieszy się on, słysząc o swej rodzinie. Mój ojciec, zawsze będący kierownikiem zakładu zacnego pana Hardy, donosi mi, że ten wziął także do swego domu syna naszego starego Dagoberta; Agrykola pracuje na warsztacie pod komendą mego ojca, którego to mocno cieszy; jest to, mówi mi, silny, dziarski chłopak, który ciężkim kowalskim młotem, jak piórem, wywija, równie wesoły jak zręczny i pracowity, jest to