— Jakto!... niewdzięczne dziecko... — zawołał żartobliwie pisarz — odrzucasz moje ranne ojcowskie uściśnienie?!
— Ja ojcowskie uściśnienia przyjmuję tylko od Filemona... Odebrałam wczoraj od niego list, a przy nim baryłeczkę winogron, dwie gęsi, gąsiorek ratafji domowej roboty i węgorza. Zresztą „małżonek“ mój przybywa z sumą 700 franków, których zażądał od swej szanownej rodzimy pod pozorem, że będzie się uczył grać na basetli, na trąbce chromatycznej i na waltorni, ażeby mógł robić efekt w porządnych towarzystwach i tym sposobem dobić się karjery dobrem ożenieniem... Chwacki chłopak... nieprawdaż?...
Nini Moulin uderzył dłonią w kieszeń kamizelki, która odezwała się metalicznym brzękiem.
— Przychodzę zaproponować ci, abyś mi uprzyjemniła życie dziś, a nawet jutro i pojutrze, jeśli się to spodoba twemu sercu.
— Jeśli idzie o zabawę przyzwoitą, ojcowską, serce moje nie będzie od tego, pod warunkiem, żeby i biedna Cefiza z nami się bawiła.
— Niech będzie i Cefiza.
— Cóż to... czyś spadek odziedziczył?
— Jeszcze coś lepszego, moja ty najpiękniejsza ze wszystkich róż, Różo Pompon... Zostałem naczelnym redaktorem dziennika jezuickiego... A ponieważ muszę teraz zachowywać wielką powagę i ubrać się porządnie, zażądałem miesięcznej pensji zgóry i po trzy dni urlopu na miesiąc.
— To dopiero będzie ładny dziennik, którego redaktor tańczy w kawiarniach zakazane tańce!
— Będzie on zabawny, tylko nie dla każdego! Wszyscy bogaci świętoszkowi i bigoci opłacać będą jego koszta... Nie będą oni szczędzili pieniędzy, byle tylko dziennik kąsał, drapał, dopiekał, kruszył, wytępiał.
Róża Pompon roześmiała się serdecznie.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/737
Ta strona została skorygowana.