przed ciekawem okiem ludzkiem, wydobył z surduta list.
Wyciągnął zarazem z kieszeni kilka różnorodnych papierów; jeden z nich, zasmolony, porozdzierany, ułożony w pakiecik, upadł na stół i roztworzył się: zawierał on srebrny krzyż Legji Honorowej, zaśniedziały ze starości; czerwona wstążeczka od tego krzyża niemal całkiem straciła pierwotny kolor.
Na widok tego krzyża, który natychmiast schował napowrót do kieszeni, wraz z medaljonem, zabranym przez Faryngeę księciu Dżalmie, Rodin wzruszył ramionami i uśmiechnął się; potem wyjął srebrny zegarek i położył obok listu z Rzymu.
Oglądał ten list ze szczególną mieszaniną obawy i ciekawości.
Już zabierał się do rozpieczętowania koperty... lecz nagle rzucił ją znowu na stół, jakgdyby chciał przedłużyć jeszcze o kilka minut udręczenie niepewności, jak zapalony gracz, który zwleka z obejrzeniem kart, drżąc jednocześnie z ciekawości, obawy...
Spojrzawszy na zegarek, Rodin postanowił nie odpieczętować listu, dopóki wskazówka nie stanie na godzinie wpół do dziesiątej: brakowało jeszcze siedmiu minut.
Powodowany dziecinnem, zabobonnem dziwactwem, pomyślał: mam wielką ochotę otworzyć ten list, jeśli jednak wstrzymam się z otwarciem aż do wpół do dziesiątej, zawarte w nim wiadomości będą dla mnie pomyślne.
Przeszedł się po stancji, wreszcie zatrzymał się przed dwoma staremi, pożółkłemi miedziorytami, zawieszonymi na zardzewiałych kółkach, w ramach nawpół spróchniałych.
Jednym z tych artystycznych przedmiotów, jedynym ozdobnym sprzętem, którym Rodin przyozdobił swe mieszkanie, był obrazek niezgrabnie narysowany i ilustrowany czerwono, żółto, niebiesko i zielono, jakie zwykle sprzedają na jarmarkach; podpis włoski dowodził, że rysunek ten był robiony w Rzymie.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/742
Ta strona została skorygowana.