— Więc nie masz komu się naprzykrzać, kiedy aż tu przychodzisz?
— Wszak ja tu mieszkam, panie Rodin!
— Nie wiedziałem o tak pięknem sąsiedztwie.
— Od sześciu miesięcy, panie Rodin.
— Więc to pani tak pięknie śpiewałaś?
— Ja, panie.
— Wielką mi sprawiłaś przyjemność.
— Zbytek grzeczności z pańskiej strony.
— I mieszkasz pani przy rodzinie?
— Zdaje mi się, panie Rodin... — odrzekła Róża niby ze skromną minką — mieszkam z dziaduniem Filemonem i babusią Bachantką.
Rodin, dość szczerze zaniepokojony, usłyszawszy imię Bachantki, uczuł się wynagrodzonym za nieprzyjemne spotkanie z Różą Pompon, i odkrycie jego prawdziwego nazwiska; w rzeczy samej Rodinowi bardzo zależało na dowiedzeniu się o miejscu zamieszkania Cefizy, siostry Garbuski, bo tę ostatnią zaczęto uważać za niebezpieczną od czasu, kiedy należała do zamiaru ułatwienia ucieczki pannie de Cardoville.
Poruszeniem rąk okazawszy zarówno zdziwienie, jak ciekawość, zapytał:
— Moja złota panienko, proszę cię, nie żartuj, powiedz prawdę... czyżby to miała być, przypadkiem, młoda osoba, tak nazywająca się, siostra także młodej, ułomnej dziewczyny?...
— Tak, panie, królowa Bachantek jest jej przezwisko. Prawdziwe jej nazwisko jest Cefiza Soliveau; jest to moja przyjaciółka.
— I pani ją lubisz?
— Kocham ją jak siostrę... Biedna dziewczyna! robię dla niej, co mogę, a to niewiele... Lecz, jakto, szanowny panie? w pańskim wieku znasz królowę Bachantkę?...
— Moja kochana pani, nie mam już wcale ochoty
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/753
Ta strona została skorygowana.