— A to dlaczego? — zapytała zdziwiona dziewczyna.
— Ten pusty żart, na jaki sobie pozwalasz, nazywając mnie panem Rodinem, musi ci się wydawać bardzo zabawnym; pojmuję to, że pani tu jesteś tylko echem... Ktoś powiedział pani: Idź, powiedz panu Charlemagne, że się nazywa panem Rodinem... będzie to bardzo zabawne... I osoba, która wymyśliła taki niedorzeczny żart, nie wiedziała zapewne o tem, że tym sposobem zaszkodziła Jakóbowi Rennepont...
— A mój Boże!... Ależ przecie, jaki związek może mieć ten żart z przysługą, którą chciałeś wyświadczyć Jakóbowi?
— Nie wolno mi tego pani powiedzieć... Pozwól mi już pani odejść.
— Panie... — rzekła zakłopotana dziewczyna — gdybym panu powiedziała nazwisko osoby, która mnie namówiła, aby nazwać pana Rodinem...
— Nie staram się odgadywać niczyich sekretów... moja miła panienko... Pomimo, że Jakób Rennepont bardzo mnie interesuje, nie chciałbym, przyznasz mi to pani, robić sobie nieprzyjaciół, ja, biedny człowiek... Boże mnie uchowaj...
Róża Pompon zupełnie nie rozumiała powodów jego obawy.
— Posłuchaj mnie pan, to dla mnie za mądre; to tylko wiem, że bardzoby mnie to zmartwiło, gdybym niewczesnym żartem miała zaszkodzić biednemu chłopcu; otwarcie więc panu powiem...
— Otwartość wyświetla czasami rzeczy najzawilsze.
— A jeśli będzie źle, — mówiła Róża jakby do siebie — tem gorzej dla Nini-Moulin, sam sobie winien. Pocóż każę mi robić głupstwa, które mogą szkodzić kochankowi Cefizy? Otóż, panie: Nini-Moulin, wielki figlarz, spostrzegł pana przed chwilą na ulicy; odźwierna powiedziała, że się pan nazywasz Charlemagne. On zaś powiedział do mnie: Nieprawda, on się nazywa Rodin;
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/755
Ta strona została skorygowana.