Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/756

Ta strona została skorygowana.

trzeba mu spłatać figla: idź do jego drzwi, zapukaj i nazwij go panem Rodinem. Zobaczysz, jak to go zdziwi.
Po usłyszeniu imienia Nini-Moulin, Rodin nie mógł ukryć zdziwienia. Nie miał powodu obawiać się osoby (tego paszkwilarza, któremu dopiero co kazał powierzyć główną redakcję dziennika Miłość Bliźniego; lecz Nini-Moulin, jako wielki gaduła, mógł go nabawić niepokoju.
— Tak więc, moja kochana panienko, to pan Desmoulins namówił panią do tego niedorzecznego żartu.
— Nie Desmoulins... ale Dumoulin — odrzekła Róża Pompon. — On pisze artykuły do dzienników jezuickich i broni bigotów za pieniądze, które mu płacą, gdy rzeczywistymi jego patronami są muzyka i butelka, jak to zresztą sam powiada.
— To będzie ten sam... pan Dumoulin... Och!... teraz to mnie pani zupełnie uspokoiłaś: już mnie teraz nic nie obchodzi jego żart, bo to bardzo dobry człowiek ten pan Dumoulin, może trochę zbytecznie hołdujący rozkoszom.
— A więc pan postarasz się dopomóc biednemu Jakóbowi?
— Mam nadzieję... może mi się uda...
— Ale ja nie potrzebuję mówić Nini-Moulin’owi, iż pan wiesz, że to on namówił mnie, abym nazwała pana Rodinem... nieprawdaż, panie?
— A czemużby nie?
— Ależ, panie, Nini-Moulin jak najmocniej zalecił mi, abym panu nie wymieniła jego nazwiska...
— Moja kochana panienko, to ciebie, a nie mnie dotyczy... Postąpisz, jak będziesz uważała za stosowne.
— A Cefizie mogę powiedzieć o pańskich dobrych zamiarach względem Jakóba?
— Szczerość, droga pani, zawsze szczerość...
— Biedna Cefiza, jakże się ucieszy!
— Nie wypada, aby sobie zbyt wiele czyniła nadziei; powiadam tylko, że postaram się... zdaje mi się, że od